Świat do góry nogami

 

Ossolineum 2002

Gimtasis Zodis, Wilno 2007

Nasza Księgarnia 2009

Literatura 2014

Tragiczna śmierć matki zmieniła nagle dotychczasowe życie 16-letniej Oli. Obarczona kłopotami dnia codziennego, nie potrafiąc znaleźć porozumienia ani z ojcem, ani z młodszym rodzeństwem, stopniowo pogrąża się w apatii. Wtedy pojawia się Mateusz – jej pierwsza miłość… „Świat do góry nogami” to opowieść o dorastaniu nastoletniej dziewczyny, konflikcie pokoleń i poszukiwania swego miejsca na ziemi.


LUTY
piątego, poniedziałek

– Sześć tygodni temu umarła Mama, sześć tygodni – powtarzam półgłosem i wpatruję się w biała tarczę zegara wiszącego na prawo od okna.
Trzecia dziesięć.
Siedzę w kuchni od przeszło trzech godzin i rozmyślam.
Nie płaczę.
Kiedyś ryczałam o byle głupstwo. O to, że Kukuśka dokucza, że czegoś nie potrafię, że Szymek przeszkadza, gdy są u mnie dziewczyny.
Nie płakałam nawet na pogrzebie Mamy.
Za to Kukuśka tak spazmowała, że aż zasłabła. Szymek pochlipywał, tata był przeraźliwie blady i drgała mu lewa powieka.
Sześć tygodni temu Mamę przejechał samochód.
Kierowca miał 2,8 promila alkoholu we krwi.
Trzecia dwadzieścia.
Wspinam się po schodach na piętro. Za środkowymi drzwiami znajduje się pokój mój i Kukuśki. Mama nazywała go córusiowm. Dwa kroki do przodu, lampka po prawej stronie. Pstryk! Świeci! Córusiowy w całej okazałości.
Moje biurko i mój tapczan po prawej stronie, Kukuśki po lewej. U mnie normalnie, u niej zawsze poukładane (nie wiadomo po kim to ma). Dwie rozsuwane szafy (zawsze w nich ciasno), dwie biblioteczki, mój ciemnobrązowy kufer z metalowymi okuciami. Dała mi go babcia Marysia. Trzymam w nim szpargały. Swoje Kuka upchnęła w trzech pudłach z Ikei, stojących jedno na drugim.
Jeszcze jest biurko z komputerem. Na monitorze leży malachitowa popielniczka i malachitowy słoń z obtłuczoną trąbą. Młoda wyczytała w tych swoich kolorowych gazetach, że malachit neutralizuje złe promieniowanie.
Komputer to kość niezgody w naszej rodzinie. Małego interesują wyłącznie gry (im więcej strzelania, kopania tym lepiej). Kuka godzinami surfuje i mailuje. Ma jakieś trzy przyjaciółki, których nigdy nie widziała na oczy, ale którym namiętnie opisuje swoje i nasze życie. Niech sobie opisuje, skoro lubi taki emocjonalny ekshibicjonizm, ale wtedy nikt nie może się do nas dodzwonić.
Pośrodku pokoju, wzdłuż popielato-beżowego dywanu, jest nasza niewidzialna linia demarkacyjna. Gdy byłyśmy młodsze, rozciągnięte skakanki na podłodze oznaczały prywatność każdej z nas.
Córusiowy jest duży jasny, ale gdybym miała do wyboru klitkę bez okien i bez i Kukuśki albo superpokój z Kukuśką zdecydowanie wybrała bym klitkę. Młoda jest paskudną współlokatorką. W rankingu (przeprowadzonym wśród znajomych) najbardziej upierdliwego rodzeństwa bezapelacyjni zajmuje pierwsze miejsce.
Młoda jak zwykle śpi w poprzek łóżka. Rozczochrane ciemne włosy, delikatne rysy, długie nogi, niezachwiana pewność dwunastolatki i parszywa natura.
Uprzytamniam sobie, że chociaż Kuka to dzieciak (obraziła by się śmiertelnie o to!), bo przecież młodsza ode mnie o cztery lata, to ostatnio funkcjonuje nawet, nawet. Szkoła, angielski, zbiórki, lekcje plastyki. Jest tylko bardziej opryskliwa.
Za to Mały zaczął sikać do łóżka.
Dobiega Szymkowe kaszlenie. Dla mnie kaszel to kaszel. Mama rozróżniała wilgotne, suche, krtaniowe, płytkie, głębokie. Zawijam się szczelni szlafrokiem i człapię do niego. Paskudna lampka w kształcie Myszki Miki oświetla cały pokoik (Mały nie pozwala jej gasić w nocy). Wszędzi pełno klocków lego, pluszaków i samochodów.
Mała głowa z krótko ściętymi włosami i lekko odstającymi uszami, chude ramiona osłonięte granatową piżamą i długie nogi wystające poza krawędź łóżka. Skopana kołdra na dywanie.
Przesuwam ręką po pościeli. Mokre. W drzwiach staje tata. Jest całkowicie nieprzytomny.
– Olka, co się dzieje? – ziewa i mruży oczy. – Szymek chory?
– Zsikany – odpowiadam i wyjmuję z szafy piżamę.
– Poradzisz sobie? – Znowu ziewa.
– Mhm. Ale nie będę zmieniała pościeli. Weź go do siebie.
– A jak tam się zleje?
– To będzie mokro.
Szymek śpi jak zabity. Ani nie czuje mojego przebierania (a wcale nie robię tego zbyt delikatnie), ani tego jak tata go przenosi.
Wyłączam Myszkę. Po raz pierwszy od sześciu tygodni jest zgaszona w nocy.
Wracam do córusiwogo.
Zawijam się w kłębek i nakrywam kołdrą po czubek głowy. Zimno. Usiłuję liczyć barany nic z tego. Doliczam do czterdziestego dziewiątego barana i znowu ,,sześć tygodni temu umarła Mama, sześć tygodni…’’